środa, 31 sierpnia 2011

czasem plotę 3 po 3 ;)

A oto nowość - plecionki z literkami :) Nie powiem, że HIT tego lata wśród moich koleżanek, ale ze 20 sztuk już zrobiłam :) Kolejnych 15 czeka na realizację :) Czas więc zabrać się do pracy :)

ametystowa bryła :)

Surowa bryła ametystu, srebrny drut 0.9mm, srebrne kuleczki i srebrny łańcuszek  

Minimum dodatków a efekt końcowy wisiora bardzo ucieszył me oko :) I Gabrysi - jego nowej właścicielki :)

piątek, 19 sierpnia 2011

Julcio i jaszczurka

Wczoraj wieczorem leżeliśmy z Julciem w łóżku i uskutecznialiśmy pogaduchy przed snem.
W pewnym momencie Julio mówi:
- Mamusiu a wiesz, dzisiaj widziałem jaszczurkę na placu zabaw.
- Serio?
- Tak.
- I jak wyglądała?
- Była czarna i taka (tu pokazuje rączkami).
Z rozstawu rączek wynikało, że miała co najmniej  z 30 cm ;) W rzeczywistości max 15cm bo nie raz i nie dwa widziałam takie jaszczurki z Tolinką na spacerze :)
- I co, nie bałeś się?
- Nie. Polałem ją wodą.
- A skąd ty wodę na placu wytrzasnąłeś?
- Była w wiaderku po deszczu.
- Dziecko, to ta biedna jaszczurka pewnie zawału serca dostała!
- E nieee, spoko, pobiegła dalej (z triumfem w głosie...)
- Synu, ale może ona pobiegła w krzaki i tam padła?
- Serio, jaszczurki mogą mieć zawał? (z lekkim niedowierzaniem)
- Wiesz co, nie wiem ale mogła doznać szoku termicznego. Skoro tak się wygrzewała na słońcu a ty ją zimną wodą potraktowałeś...
Patrzę na Julka i widzę strach w oczach. Przejął się chłopak.
- Mamusiu, żartujesz?
- No trochę żartuję. Ale gdyby przez to umarła to byłoby ci przykro?
- Strasznie!!!
- To obiecaj, że już nie będziesz dokuczał jaszczurkom.
- Obiecuję.
Po 30 sekundach.
- A ja ją dotknąłem w ogon!
Matko jedyna, dobrze że mu w ręce ten ogon nie został... Bo wtedy to Julek padłby na serducho ze strachu ;)


środa, 10 sierpnia 2011

"psiarze"

Jak powszechnie wiadomo, kultura większości właścicieli psów wyprowadzających swoje czworonogi na spacer jest żenująca.
Można się o tym przekonać na spacerze z dzieckiem, kiedy to żądne ruchu przebiegnie choćby kilka metrów po pierwszym lepszym trawniku... Już po chwili, dobiegający gdzieś z poziomu butów wątpliwy "zapach" oznacza jedno- kolejny skrawek zieleni pełen jest psich "min".


Dzisiaj - a właściwie z uwagi na godzinę to wczoraj, idąc po Julci a do przedszkola zobaczyłam w pobliskim lasku/zagajniku pana z psem. Pies dosyć dużych rozmiarów właśnie załatwił swoją "grubszą" potrzebę. A pan, wyciągnął z kieszeni  woreczek i pięknie po swoim pupilu posprzątał. W duchu pana pochwaliłam :)

Kilkanaście minut później zmierzając już z Julkiem i Tolinką w wózku do domu, zobaczyłam tegoż samego pana  i jego psa między drzewami przy placu zabaw. Idą sama niespiesznie widzę, jak pan dla odmiany szybkim krokiem wyszedł na chodnik i stoi na jego środku jakby na coś czekał...
Siła rzeczy podeszłam bliżej bo akurat stał na mojej drodze. Pan przemówił do mnie tymi słowy:

- Bardzo panią przepraszam, czy nie ma pani może ze sobą jakieś siateczki foliowej, woreczka? Bo widzi pani, wyszedłem z psem na spacer, wziąłem woreczek żeby po nim posprzątać co już zrobiłem, ale pies zrobił mi psikusa i że tak powiem załatił się drugi raz a kolejnego woreczka nie mam.
Mówił to z tak autentycznym przejęciem, że przeszukałam całą "wózkową" torbę w poszukiwaniu nieszczęsnego woreczka ale żadnego nie znalazłam. Zaoferowałam mu tylko kilka mokrych chusteczek bo tylko to miałam.
Pan z wielką wdzięcznością wziął zdobycz i serdecznie podziękował, po czym udał się w chaszcze i krzaki posprzątać po raz kolejny po swoim psie :)
Julcio zaczął dopytywać po co panu były te chusteczki a ja mu wytłumaczyłam i dobitnym głosem pochwaliłam pana. Byłam zbudowana postawą gościa :)
Gdyby każdy z właścicieli psów zachowywał się jak ten człowiek, bez obaw i z miłą chęcią rozłożyłabym sobie na trawniku pod blokiem  kocyk korzystając z ostatnich być może chwil lata...

Julcio i basen...

Julcio uwielbia chodzić z tatą na kryty basen.
Ostatnim razem mój mąż zwany dalej Prado, wrócił dumny jak paw :) Już od progu poinformował mnie, że Julcio BEZ motylków samodzielnie przepłynął na pleckach dobre 5 metrów! Mój dzielny synek :) Pomijam już wybryki typu skakanie na bombę na głęboką wodę, czy schodzenie na samo dno z pomocą taty...
Jednak jedną wizytę wcześniej na basenie COŚ się wydarzyło...

Prado jak zwykle wybrał się z Julkiem na basen. Mały jak zwykle szalał  w wodzie i jak zwykle świetnie się bawił. Do czasu...
Po niespełna 10 minutach szaleństwa Prado odwraca się i widzi jak Julcio z posępną minką stoi w rogu basenu z tymi swoimi jeszcze dmuchanymi motylkami na łapkach. Podpływa do niego i pyta:
- Juleczku coś się stało?
- Nic - odparł z miną zbitego psa...
- Synku, no przecież widzę że coś się stało tylko nie wiem co.
- Nudzę się...
- Co? Nudzisz się? Julcio, jak to się nudzisz? Przecież przed chwilką świetnie się bawiłeś!
Julek milczy ze zbolałą minką. Prado zna przecież swojego synka i wie, że nie o nudę tu chodzi. Dopytuje więc dalej. W końcu Julcio powiedział:
- Tatusiu, bo ja się posikałem do wody...
W oczach dziecka tragedia...
- Juleczku no trudno, następnym razem po prostu zanim wejdziesz do wody, musisz iść najpierw do toalety. A jak ci się będzie chciało siusiu w wodzie to powiedz, pójdę z tobą.

Tego wszystkiego dowiedziałam się w wielkiej tajemnicy od męża z zaznaczeniem, że jakby co to ja nic nie wiem.
Wieczorkiem to ja kładłam Julci do snu. Wtedy jest czas na czytanie bajek i pogaduchy. Postanowiłam pogadać o tym jak się bawił na basenie i zobaczyć czy powie o wpadce czy nie. Po kilku minutach rozmowy na różne tematy:

-Kochanie, słyszałam że coś się wydarzyło na basenie - powiedziałam z ekscytacją w głosie, mając nadzieję że powie o wpadce. Gdyby jednak zapytał "co niby takiego?" odpowiedziałabym niewinnie, że słyszałam że pływał na "makaronach" co było zgodne z prawdą.
Jednak Julek złapał haczyk ;) I z przejęciem zaczął ze mną dialog...

- No zdarzyło się coś... Mamusiu, zsikałem się trochę do wody.
I schował głowę w poduszkę
- Synek ale dlaczego się chowasz? Zdarzyło się, trudno. Następnym razem zawołaj tatusia i idź się załatwić.
Wychylając głowę spod podusi rzecze do mnie DOKŁADNIE tymi słowy.
- Bo ja się bałem, że wy mnie opierniczycie...
- Julcio, ale dlaczego?
- Bo ZANIECZYŚCIŁEM wodę...
Po tych słowach próbowałam ukryć rozbawienie :)
- I się bałem bardzo, że jak jakaś pani albo dziecko wskoczy do wody i się jej niechcący napije, to się strasznie rozchoruje... i wyląduje w szpitalu... i może nawet umrze...

Żal mi się go zrobiło strasznie, że tak bardzo się dziecko przejęło, zdenerwowało i ze strachu powiedziało że MU SIĘ NUDZI...
Szczerze zrobiło mi się go bardzo żal i spokojnie wytłumaczyłam mu, że od paru kropel jego "siuśków" w takiej ilości wody nikt nie zachoruje ani tym bardziej nie umrze... Ale żeby jednak starał się więcej NIE ZANIECZYSZCZAĆ wody ;)









odrobinka romantyzmu ;)

Kule kwarcu dymnego i... srebro, srebro, srebro :)

zielono mi ;)

wielki wisior wykonany z plastra zielonego agatu, szklanych koralików i rzemieni