środa, 10 sierpnia 2011

Julcio i basen...

Julcio uwielbia chodzić z tatą na kryty basen.
Ostatnim razem mój mąż zwany dalej Prado, wrócił dumny jak paw :) Już od progu poinformował mnie, że Julcio BEZ motylków samodzielnie przepłynął na pleckach dobre 5 metrów! Mój dzielny synek :) Pomijam już wybryki typu skakanie na bombę na głęboką wodę, czy schodzenie na samo dno z pomocą taty...
Jednak jedną wizytę wcześniej na basenie COŚ się wydarzyło...

Prado jak zwykle wybrał się z Julkiem na basen. Mały jak zwykle szalał  w wodzie i jak zwykle świetnie się bawił. Do czasu...
Po niespełna 10 minutach szaleństwa Prado odwraca się i widzi jak Julcio z posępną minką stoi w rogu basenu z tymi swoimi jeszcze dmuchanymi motylkami na łapkach. Podpływa do niego i pyta:
- Juleczku coś się stało?
- Nic - odparł z miną zbitego psa...
- Synku, no przecież widzę że coś się stało tylko nie wiem co.
- Nudzę się...
- Co? Nudzisz się? Julcio, jak to się nudzisz? Przecież przed chwilką świetnie się bawiłeś!
Julek milczy ze zbolałą minką. Prado zna przecież swojego synka i wie, że nie o nudę tu chodzi. Dopytuje więc dalej. W końcu Julcio powiedział:
- Tatusiu, bo ja się posikałem do wody...
W oczach dziecka tragedia...
- Juleczku no trudno, następnym razem po prostu zanim wejdziesz do wody, musisz iść najpierw do toalety. A jak ci się będzie chciało siusiu w wodzie to powiedz, pójdę z tobą.

Tego wszystkiego dowiedziałam się w wielkiej tajemnicy od męża z zaznaczeniem, że jakby co to ja nic nie wiem.
Wieczorkiem to ja kładłam Julci do snu. Wtedy jest czas na czytanie bajek i pogaduchy. Postanowiłam pogadać o tym jak się bawił na basenie i zobaczyć czy powie o wpadce czy nie. Po kilku minutach rozmowy na różne tematy:

-Kochanie, słyszałam że coś się wydarzyło na basenie - powiedziałam z ekscytacją w głosie, mając nadzieję że powie o wpadce. Gdyby jednak zapytał "co niby takiego?" odpowiedziałabym niewinnie, że słyszałam że pływał na "makaronach" co było zgodne z prawdą.
Jednak Julek złapał haczyk ;) I z przejęciem zaczął ze mną dialog...

- No zdarzyło się coś... Mamusiu, zsikałem się trochę do wody.
I schował głowę w poduszkę
- Synek ale dlaczego się chowasz? Zdarzyło się, trudno. Następnym razem zawołaj tatusia i idź się załatwić.
Wychylając głowę spod podusi rzecze do mnie DOKŁADNIE tymi słowy.
- Bo ja się bałem, że wy mnie opierniczycie...
- Julcio, ale dlaczego?
- Bo ZANIECZYŚCIŁEM wodę...
Po tych słowach próbowałam ukryć rozbawienie :)
- I się bałem bardzo, że jak jakaś pani albo dziecko wskoczy do wody i się jej niechcący napije, to się strasznie rozchoruje... i wyląduje w szpitalu... i może nawet umrze...

Żal mi się go zrobiło strasznie, że tak bardzo się dziecko przejęło, zdenerwowało i ze strachu powiedziało że MU SIĘ NUDZI...
Szczerze zrobiło mi się go bardzo żal i spokojnie wytłumaczyłam mu, że od paru kropel jego "siuśków" w takiej ilości wody nikt nie zachoruje ani tym bardziej nie umrze... Ale żeby jednak starał się więcej NIE ZANIECZYSZCZAĆ wody ;)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz