środa, 5 stycznia 2011

sen moich dzieci - czyli masakra nocą :) cz.2 - Tolinka

Tym razem podzielę się tym co przechodzę co noc z Tolinką.

Pierwsza noc Tolinki u mego boku jeszcze w szpitalu.
Leżałam plackiem po CC - nie wolno mi było nawet na centymetr podnieść głowy. Wenflon w ręce, kroplówka, cewnik (na krótko na szczęście), wszechogarniający ból po cięciu i ból w płucach od leżenia. Do tego gustowna szpitalna koszula w  wyjątkowo twarzowym spranym kolorze turkusowo- zielonkawym, która w połączeniu z moją twarzą sprawiała, że wyglądałam jakbym zaraz miała umrzeć ;) No i ten uwodzicielski dekolt do pępka...
Ból bólem ale ja- twardzielka chciałam na noc mieć Tolinkę przy sobie. W głupim uporze wytrwałam do 1ej w nocy i pojękując z bólu, roniąc łzy dryndnęłam dzwoneczkiem po pielęgniarkę noworodkową. Przyszła po chwili. Łamiącym się głosem poprosiłam, żeby zabrała Malutką do sali noworodków bo nie daję rady. Ona popatrzyła na mnie z politowaniem myśląc zapewne (się porwała z motyką na słońce! wiadomo, że po cięciu żadna w pierwszej  nocy nie wytrzymuje...). I zabrała Pączka :( No wtedy to się poryczałam! Gdyby jeszcze mała płakała, a ja nie miałabym sił ją uciszyć to jeszcze, ale Ona słodko sobie spała, nawet jeść nie chciała a ja się poddałam.
Na drugi dzień z samego rana wzięłam się w garść i postanowiłam, że tej nocy Tolinka śpi ze mną. Przywieziono mi ją po kąpieli, całą przecudnie pachnącą oliwką Hipp'a, ciasno zawiniętą w becik, śpiącą, z komunikatem: "dziecko jest wykąpane i nakarmione". No super! -pomyślałam. - to ciekawe kiedy u mnie ma ruszyć laktacja, jak mała znowu nakarmiona sztucznym mlekiem bez moje wiedzy i zgody...
Nic to. Położyłam ją koło siebie i patrzyłam na nią aż sama zasnęłam.Mała przespała jednym ciągiem od 22 do 7 rano. CUD- pomyślałam i czym prędzej zadzwoniłam do męża zakomunikować mu radosną wiadomość :). Kolejna noc w szpitalu- Tolinka śpi jak susełek. W końcu wyszliśmy do domu i cuda się skończyły...

Od chwili powrotu do domu po dziś dzień (minęło 5 miesięcy) moje dziecię gdyby mogło nie spałoby w ciągu dnia wcale a w nocy na raty. W dzień Gwiazda spała i śpi nadal 1-2 razy po ok15 minut! I nie żeby w łóżeczku a właściwie w łóżku (po doświadczeniach z synkiem łóżeczka nawet nie skręcaliśmy :)),  o nie. Śpi tylko na mnie w chuście przy muzyce M.Bajora puszczanej z telefonu... I tak łażę po pokoju dwa kroki w przód , dwa kroki w tył a ona śpi. Po 15 minutach budzi się i jeśli sądzicie, że jest marudna, niedospana to jesteście w błędzie! Budzi się świeżutka, rześka niczym pierwiosnek, z uśmiechem od ucha do ucha :) Się wyspała dziewczyna, a jak!
Po południu jest powtórka przy czym czasem tylko wisi w chuście ale nie zaśnie.
Wieczorna kąpiel jest obowiązkowa, żeby sobie zakodowała w tej słodkiej główce że po kąpieli idzie się spać i to na dłuuugo!
Tak, po kąpieli zazwyczaj pięknie je i zasypia, z tym że nigdy nie wiem kiedy Jej Wysokość się przebudzi. Może to być za 10 minut a może za 4 godziny.
Po doświadczeniach z Julkiem, w spokoju aczkolwiek lekko zniecierpliwieni czekaliśmy na magiczny koniec 3 miesiąca. Głęboko wierzyliśmy, że noce staną się bardziej znośne. Nadszedł wymarzony czas i Tolinka nagle zaczęła spać po 4-5 godzin, budziła się na karmienie i zasypiała. Niestety ten czas błogości trwał niezwykle krótko bo jakiś tydzień, może półtora. Po tych dniach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko wróciło do stanu wyjściowego a nawet było jeszcze gorzej. Mała zasypia wyłącznie bujana na wielkiej poduszce, w tle obowiązkowo musi szumieć włączona suszarka. Po kilkunastu minutach bujania w sumie 10 kilowego już na dziś dzień pakuneczku ręce mam długie do ziemi, miejsce po cięciu boli jak diabli i generalnie mam dość. Ale Mała śpi. Nie mija pół godziny - pobudka, ssanie, spanie. wychodzę z sypialni, idę zjeść kolację. Jeszcze nie zdążę przełknąć kęsa już słyszę wrzask. Znowu do pokoju, znowu bimbał do paszczy, 3 pociągnięcia i śpi. Kolejne podejście do posiłku- ufff udało się zjeść, piję herbatę- znowu ryk, znowu to samo. Od 20 do 23ej chodzę do niej po 3-4 razy, w końcu rezygnuję i kładę się obok spać. Od tej chwili do rana budzi się ze 6 razy, przy czym zdarza się, że gdy przebudzi się o 23-ej to zasypia dopiero o 2, 3 czasem nawet o 5 nad ranem... Żyć nie umierać! Już się nawet naszej ulubionej, cudownej  pani pediatry pytaliśmy, czy jest "COŚ" na sen dla dziecka a ona tylko na nas popatrzyła i z uśmiechem odparła : "nie ma" My: "no ale czy to normalne, żeby takie malutkie dziecko tak mało spało?!" Ona: "mieści się w granicach normy, widać ten typ tak ma :)"  Popatrzyliśmy się na siebie z mężem z niedowierzaniem. Pani doktor dodała, żebyśmy się specjalnie nie nastawiali na zmianę z wiekiem bo widać Tolinka nie potrzebuje dużo snu i kropka. I w tym momencie załamaliśmy się kompletnie...
Jak będzie? Czas pokaże. Teraz już nasłuchuję bo pewnie ryk ranionego bawołu już się przygotowuje aby wydostać się z cudownych anielskich usteczek mego dzieciątka.


Po kilku miesiącach gdzieś wyczytałam, że to normalne że dzieci przesypiają pierwsze noce swego życia bez pobudki. Dzieje się tak, ponieważ w ich maleńkich ciałkach nadal  obecny jest hormon mamy, który tak pięknie je relaksuje i usypia. Szkoda, że ten cudowny hormon zanika tak szybko :(
 Maleńka Tolinka... Jak słodko śpi - jak śpi ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz