piątek, 15 kwietnia 2011

Julkowa palma :)

Z racji że zbliża się Wielkanoc, w Julkowym przedszkolu dzieci miały robić palmy. W szatni zawisła karteczka z prośbą o przyniesienie przez dzieci kolorowych wstążeczek, bukszpanu, jakichś suszonych kwiatów i innych ozdóbek. Poza tym, dzieci miały posiać rzeżuchę w plastikowych żółtych pojemniczkach - takich jakby połóweczkach skorupek jaj. Pojemniczki takie można było zakupić w naszej osiedlowej kwiaciarni.
Pomijam, że karteczkę przeczytałam w środę po południu a na środę rano miało być to wszystko przyniesione... Cud jakiś z resztą, że to akurat ja poszłam odebrać Julka  z przedszkola bo gdyby zrobił to Julkowy Tatuś, dziecko nie przyniosło by nic z prostej przyczyny- Tatuś zawsze pędzi rano do pracy i karteczek nie czyta, a gdy go odbiera- nie czyta bo zapomina...
W każdym razie, z karteczką się zapoznałam i wyruszyłam z Julem do kwiaciarni nabyć różne różności do palemki. Wspólnie wybieraliśmy kolory wstążeczek i dodatki. Ja szukałam jeszcze czegoś co mogło by uświetnić palmę a moje dziecię zainteresowało się jajeczkami w koszykach. Wzięło nawet jedno duże jajo do ręki i gdy pani zza lady to zauważyła  podniesionym tonem powiedziała: Tylko ostrożnie bo to są WYDMUSZKI!!! Dziecko się zlękło i pierwsze co zrobiło to oczywiście rzuciło jajko do koszyka z wysokości, której wydmuszki nie lubią... Wydmuszka a właściwie wydmucha (cholera, jaki ptak takie jaja znosi?) pękła na kawałki. W pierwszym odruchu wściekłam się na Jula bo po cholerę to w ogóle brał do ręki. Potem powiedziałam do pani, żeby to nieszczęsne jajo doliczyła do rachunku (6 zł za kawałek skorupki...) Później dopiero zauważyłam, że faktycznie widnieje karteczka z ceną a pod nią info że to wydmuszki  a nie plastikowe jajeczka. Szkoda tylko, że informacja była napisem do ziemi...
No nic, Julek przestraszony że nabroił i generalnie zły wyszedł z kwiaciarni, ja zła szukałam w przyspieszonym tempie innych ozdób. W końcu za wszystko zapłaciłam i wyszło mi, że taniej kupiłabym gotową palmę w sklepie...
W domu wszystko pięknie zapakowałam do siateczki, siateczkę podpisałam Julkiem i zawiązałam na uchu od plecaka, coby moi panowie rano nie zapomnieli wziąć jej do przedszkola.
W przedszkolu niezrównana Ciocia Ala z niesamowitą wprawą zrobiła Julkowi prześliczną palemkę:) Takiej nikt nie ma i w żadnym sklepie za żadne pieniądze bym jej nie kupiła :)
Srał pies tą wydmuchę :)
P.s. A w zeszłym roku Ciocia Alicja wyczarowała przecudny koszyczek do święcenia. Julek tylko dodał własnoręcznie robione "śliczne" pisanki :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz